Edukacja - moje wspomnienia (08.02.2020)
Dzisiaj trochę tematu o moich wspomnieniach z czasów, gdy chodziło się do szkoły. Wiem też, że jest to sezon ferii, więc niektórzy już je mają bądź minęły albo stęsknieni za wolnym od szkoły ich wyczekują ;) Więc mam nadzieję, że dla wszystkich będą/ były one udane. A teraz zapraszam do postu :)
Podejście nauczycieli do uczniów i uczniów do nauczycieli
Każdy chodził do szkoły i wie jak z jego perspektywy tam było. Sama już jako absolwentka szkoły średniej widzę jak wyglądało moje życie w szkole, jak mogą być postrzegane niektóre osoby, jaka różność charakterów tam była oraz co się działo na korytarzu szkolnym i jak było na lekcjach. Jednych nauczycieli wspominamy lepiej, drugich gorzej. Dużo zależy od tego jak nauczał i jaki był jego stosunek do danej klasy czy osoby. Oczywistym jest to, że na to, jaki był dla tych, co nauczał zależało od zachowania uczniów. Choć też nie zawsze. Czasem sposób prowadzenia lekcji wynika z charakteru i umiejętności zapanowania nad klasą.
Pamiętam jak w gimnazjum, gdy przyszła jedna nauczycielka na lekcję i była cisza. Na innej - chaos, a reszta zajęć pod względem zachowania była jeszcze w miarę. Ale w szkole średniej za to klasa nikogo się nie słuchała i nie bała oprócz jednego nauczyciela. Myślę, że to jest kwestia wychowania przez rodziców czy opiekunów prawnych. Choćby z tego względu, że jeśli w domu mogą się nie słuchać, to i będą w szkole tak postępowali.
Czasem mimo, że nauczyciele obserwują nas, wpajają nam zasady oraz próbują pomóc nie pomoże w tym, aby nasze dziecko było później dobrym i odpowiedzialnym człowiekiem. Choćby z tego względu, że to my w głównej mierze pokazujemy mu jak żyć. Myślę, że też często ludzi, których tam i w innych miejscach spotykamy mogą oddziaływać na nas mniej lub bardziej pozytywnie.
Ale jeśli nauczymy dziecko tego jak ma się zachowywać i co mu wolno, a co nie, to sądzę, że będą z niego ludzie i nie będzie się zachowywał nieodpowiednio, wręcz przeciwnie. Choć całkiem sporo też robi nauczyciel
Jakie były moje lubiane i nielubiane przedmioty w szkole?
W kwietniu 2018 skończyłam szkołę średnią i dopiero teraz widzę jak zmieniały się przedmioty znienawidzone i ulubione i jaki wpływ ma na to nauczyciel.
W podstawówce w klasach IV - VI moim znienawidzonym przedmiotem była historia. Dla mnie jako dziecka była ona nieciekawie prowadzona i jakoś szczególnie mnie nie interesowała. Przez gimnazjum i szkołę średnią może też za nią nie przepadałam i nie chciało mi się jej uczyć, to o tyle chociaż jeszcze nie najgorzej nauczyciele tego przedmiotu jeszcze w miarę prowadzili lekcje. W podstawówce także nie przepadałam za matematyką. Nic dziwnego, ponieważ od zawsze była moją piętą achillesową, ale z racji, że w podstawówce i gimnazjum jeszcze ją ogarniałam, tak w szkole średniej było dużo gorzej. Ale na szczęście jakoś udało mi się przejść przez ten etap.
W gimnazjum nienawidziłam niemieckiego. Po prostu język wydawał mi się ciężki i trudny, choć z perspektywy czasu widzę, że jeśli uczyłabym się u tej Pani to może i spokojnie udałoby mi się mieć 4 czy 5. A tak to miałam ciągle 2. W tym czasie jeszcze nie przepadałam za wychowaniem fizycznym, który w szkole średniej był już znienawidzonym. Zwykłe lenistwo tak może działać na człowieka.
Z przedmiotów, które lubiłam był angielski niezależnie od tego, w jakiej szkole byłam. No i może w podstawówce lubiłam rosyjski. A jakie były Wasze ulubione przedmioty?
13 lat mojej edukacji - jak wspominam?
Wiadomo, że w szkole jak to w szkole - bywa różnie. Są lepsze i gorsze dni. Trafiamy na różnych ludzi. Jedni drugich mogą z jakiś przyczyn nie lubić albo tylko się podlizywać. Sama pamiętam jak bardzo różnie bywało. Co klasa to inaczej. Sama byłam w 4 klasach przez cały okres trwania mojej edukacji. W szkole podstawowej w trzech, bo zmieniałam szkoły i w sumie od III klasy byłam z jedną klasą aż do końca gimnazjum. Tylko tyle, że uczniowie z mniejszych szkół dochodzili do nas. Najpierw w IV klasie, a później w I gimnazjum. Gdy poszłam do szkoły średniej większość osób była od początku do końca. Tylko w I pierwszej klasie było kilka osób, które się przepisały albo nie zdały. Jeśli chodzi o to, jak wspominam moją edukację to dużo zależy od tego o którą szkołę spytacie.
Podstawówka nie była najgorsza, choć była sytuacja, gdzie dziewczyna mnie pobiła. Ale jakoś mocno nie ucierpiałam. Tylko co po prostu miałam do niej urazę.
W gimnazjum było dużo lepiej. Mimo, że jeden chłopak w I i II klasie lubił trochę niemiło się odezwać, ale ogólnie w tej szkole dużo się śmiałam i była inna atmosfera. Pamiętam jak w gimnazjum nauczycielka otwierała okno, abyśmy się trochę rozbudzili, a my i tak byliśmy przymuleni. Jeśli była to zima, to dodatkowo było nam zimno.
A w szkole średniej to trochę taka szkoła przetrwania. Z racji, że byłam nieśmiała, nie znalazłam sobie koleżanek. A moje super „koleżanki” z klasy lubiły się pośmiać ze mnie. Choć w IV klasie było trochę inaczej i klasa wydawała się bardziej zgrana. Były momenty, że bywały spoko, ale jednak niezbyt mi się tam podobało. I szczerze mówiąc, gdy porównuje te wszystkie lata, to uważam, że w gimnazjum było najlepiej.
Szkoła średnia - wchodzące w dorosłość dzieci?
Dzisiaj odpowiedzmy sobie na pytanie „czy w szkole średniej są dzieci wchodzące w dorosłość?”. Z reguły tak. W szkole średniej spędziłam 4 lata z racji, że wybrałam technikum. Dzięki temu miałam okazję poobserwować młodzież, którzy byli w moim wieku, starsi i młodsi.
Zanim jednak przekroczyłam próg usłyszałam, że „tam są bardziej dojrzali ludzie”. Po tych paru latach mogę stwierdzić, że... Nie, nie wszyscy są tacy dojrzali. A przynajmniej nie tacy na jakich się zachowują. Po niektórych było widać, że mimo ogarniająca czasem ich głupawka są jednak trochę inni, bardziej poważni. Bo właśnie inna grupa uczniów zachowywała się jakby jeszcze nie wyszli z gimnazjum.
Myślę, że za czasów naszych rodziców byli dużo spokojniejsi uczniowie. Oczywiście mam na myśli rodziców 40+. Wiadomo, że dużo zależy od osoby. Myślę, że też takie zachowanie wynika z chęci zwrócenia na siebie uwagi innych czy takie popisy przed znajomymi to czasem chęć zaimponowania w grupie. Choć uważam, że są bardzo niefajne i z punktu widzenia trzeciej osoby - żenujące.
A u Was jak jest?
Komentarze
Prześlij komentarz